wtorek, 22 września 2020

„Aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy”

 


Jezus, w swojej modlitwie zapisanej w Ewangelii Jana 17, prosi Ojca, aby zachował przed złym tych, którzy uwierzyli oraz uwierzą na skutek ich zwiastowania. Jednak główny akcent jego modlitwy pada na jedność, o której Jezus wspomina w tym fragmencie aż cztery razy.

w. 11  I już nie jestem na świecie, lecz oni są na świecie, a Ja do ciebie idę. Ojcze święty, zachowaj w imieniu twoim tych, których mi dałeś, aby byli jedno, jak my.

w. 21  Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś.

w. 22  A Ja dałem im chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy.

w. 23  Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś.

Z wersetów tych dowiadujemy się o jedności chrześcijan kilku rzeczy:
- jedność przychodzi z góry (w.11)
- jedność jest ważnym argumentem dla niewierzących ku uwierzeniu (w.21 i 23)
- jedność jest jednym z powodów, dla których Jezus obdarzył wierzących chwałą (w.22)

Werset 23 dodaje, że w jedności tej wierzący mają być doskonali.

Świadomie pominę próby wykazania, że jedność wierzących ma fundamentalne znaczenie dla Jezusa i Ojca, a co za tym idzie, powinna mieć fundamentalne znaczenie dla chrześcijan.
Wychodzę z założenia, że wierzący są świadomi tego faktu. Nie będę także zajmował się jednością szeroko pojętą, odnoszącą się do wzajemnych relacji pomiędzy denominacjami, a chciałbym chwilkę skupić się na jedności zboru, czyli najmniejszej komórki kościoła.

Zanim jednak przedstawię to, co w mojej opinii powinno stanowić fundament jedności, chcę przypomnieć o kilku rzeczach, które bardzo często służą jako fundament, a nigdy nim być nie powinny.

Wizja

Usłyszeć o niej można dość często, zwykle w kontekście wizji dla zboru, którą ma pastor/przełożeni. Nie ma nic złego w tym, że pastor/przełożeni mają wizję zboru, a uważam wręcz, że bardzo szkodliwą rzeczą może być, jeśli takowej mieć nie będą. Jednakże posiadanie wizji, a budowanie na niej jedności zboru to dwie zupełnie inne rzeczy. Prawdopodobnie nie popełnię pomyłki stwierdzając, że w większości zborów są członkowie, którzy nie są, delikatnie mówiąc, entuzjastami wizji pastora/przełożonych lub mają co do niej ambiwalentny stosunek lub po prostu nie biorą udziału w jej realizacji. Należy zadać pytanie, czy osoby te mają prawo być częścią jedności zboru? Uważam, że tak. Co dzieje się, gdy ta jedność jest budowana na fundamencie wizji pastora/przełożonych? Osoby takie z czasem zostają odsunięte na margines, czują się nieważne, niepotrzebne, tracą poczucie bycia cząstką zboru, czasami mówią: „czuję, jakbym był obok zboru”. Czasami dochodzi do skrajności i osoba taka opuszcza zbór, co (o zgrozo!) nie wywołuje żadnego niepokoju, a czasami wręcz ulgę, że znika ktoś, kto takiej „jedności” zagraża. Budowanie jedności na fundamencie wizji zwykle powoduje to, że pastor/przełożeni skupiają wokół siebie grono osób, które wizję przyjmują i chcą ją realizować, a z czasem relacje są zacieśniane do tych właśnie osób i zapomina się przy tym, że relacje powinny być budowane ze wszystkimi członkami zboru. W efekcie albo powstaje „opozycja”, albo mamy po prostu grupę zborowników czujących się, jakby zostali wyrzuceni poza nawias. Z czasem powstają w zborze dwie „jedności”, jedna oparta na tym, kto jest „za”, a druga na tym, kto jest „przeciw”. Chyba już gołym okiem widać, że taka „jedność” nie ma nic wspólnego z tą, o której Jezus wspominał w modlitwie.

„Święty spokój”

Jedność można budować na fundamencie unikania konfliktów. Członkowie są uwrażliwiani na to, aby nie mówić/robić nic, co mogłoby wzbudzić czyjś niepokój czy dyskomfort. Chodzi o to, aby nikt nawet na chwilę nie poczuł się niewygodnie. Oczywiście, w obliczu takiej „jedności” zapomnieć należy o dyscyplinowaniu kogokolwiek. Trzeba być zręcznym w dobieraniu słów, ważyć każde z nich, aby czasami nikogo nie dotknąć. Przyznacie chyba, że taka „jedność” daleka jest od doskonałości.

Minimalizm

Fundament mający bardzo dużo wspólnego, a wręcz powiązany z poprzednim. W skrócie polega to na tym, że przed drzwiami kaplicy zostawiamy wszystko, co czyni z nas indywidualny przypadek. Nasza prawdziwa osobowość zostaje na zewnątrz, a wchodzi tylko jakaś mile uśmiechnięta poza. Poprzeczka zostaje opuszczona bardzo nisko. Nie możemy wnieść nic, co wywoła czyjś niepokój, kogoś przestraszy lub, nie daj Boże, urazi. Budując na tym fundamencie nikt nie może być sobą.

Kultura kościelna

To bardzo szerokie pojęcie obejmujące między innymi: sposób wyrażania emocji (ekspresja), to, co lubimy lub nie lubimy, jak się ubieramy, status społeczny, zamożność, sposób mówienia itp. Jedność budowana na tym fundamencie jest możliwa tylko wtedy, kiedy myślimy, zachowujemy się, a nawet wyglądamy podobnie (może powinno być : poprawnie?). Zaryzykuję jeszcze umieszczenie w tym zakresie prawd teologicznych, gdy potrafię być jedno z tymi, którzy teologicznie są mi bliscy, ale nigdy nie poczuję jedności z tymi, którzy na pewne sprawy patrzą inaczej.

Działanie

Wspólne działanie potrafi jednoczyć, ale fundament ten jest zbyt kruchy. Często znika, gdy działanie ustaje, gdy cel zostanie zrealizowany. Zazwyczaj w działanie zaangażowane jest dość wąskie grono osób, więc i zasięg takiej „jedności” jest znikomy. Najszerszym działaniem zboru jest … niedzielne nabożeństwo. Jedna, dwie godziny w tygodniu, gdy zbór może poczuć, że jest „jedno”. Ale czy to rzeczywiście jest „ta” jedność? W Kolosan 3:14 czytamy: A ponad to wszystko przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości.
Prawdziwym spoiwem jedności jest tylko miłość. A wspólne działanie? Cóż, ono może, ale wcale nie musi być kontekstem/gruntem, na którym jedność będzie się rozwijać lub nie.

Drogi czytelniku. Mam teraz do Ciebie prośbę. Przerwij na chwile lekturę tego artykułu, otwórz Biblię i przeczytaj Ewangelię Jana, rozdział 17. Nie musisz rozważać tego zbyt dogłębnie, chodzi mi tylko o pewna ogólną myśl, o której za chwilę.

Zatem do usłyszenia za kilka minut….

Przeczytane? Mam więc do Ciebie dwa proste pytania:
Czy w tekście zauważyłeś jakieś akcenty, które wymieniłem w pierwszej części artykułu? Czy przeczytałeś tam coś o podstawach jedności, które wymieniłem powyżej?

Chyba nie!
Czytam o tym, że
- nasza jedność powinna być jak jedność Ojca z Synem
- tak jak Ojciec jest w Synu, a Syn w Ojcu, tak my mamy być jedno w Nich, a Oni w nas
- Ojciec jest w Synu, a Syn jest w nas – i to jest prawdziwy fundament doskonałej jedności

Zastanówmy się teraz, jak w praktyce budować jedność na właściwym fundamencie.

Uważam, że aby jedność była trwała i niezmienna powinna stać na dwóch nogach:
Pierwsza noga – relacja pionowa: wierzący-Chrystus
Druga noga – relacja pozioma: wierzący-wierzący

Pierwsza noga.

Jedność ma być budowana w Ojcu i Synu. Aby Kowalski z Kwiatkowski byli jedno, każdy z nich musi być najpierw jedno z Chrystusem. Jak być jedno z Chrystusem? Nawrócenie, śmierć starego człowieka w Chrystusie, powstanie do życia w Chrystusie, narodzenie na nowo, nowe stworzenie – to kilka określeń człowieka, którego Zbawicielem stał się Jezus Chrystus. Nie miejsce tu na dokładne definiowanie tych zwrotów. Jestem pewien, że każdy, kto to przeżył wie, o co mi chodzi. Wystarczy świadomość, że budowanie biblijnej jedności jest możliwe tylko na tym gruncie. Dodam jeszcze coś niezmiernie ważnego. Nie tyle chodzi tu o coś, co wydarzyło się kilka-kilkanaście-kilkadziesiąt lat temu, ale o to, co dzieje się teraz. Czy trwasz w Nim? Czy Jego Krzyż wykonuje w tobie swoją prace? Czy twoje życie jest prowadzone i korygowane przez Ducha Świętego. W skrócie – czy tu i teraz jesteś w Nim?

Jeśli tak, to nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy byli jedno w Nim. Pamiętaj tylko, że będąc w Nim nie przestajemy być różnorodni. Nadal możemy mieć różną ekspresję, lubić różne rzeczy, różne uwielbienie, różną atmosferę, możemy różnić się w sposobie mówienia, wyrażania emocji, ubierania, możemy mieć różny status społeczny.

Pamiętaj zawsze, że jedność w Chrystusie to jedność w różnorodności.

Jeśli zapomnimy o tym, jedność rozsypie się jak domek z piasku.

Druga noga

Czyli relacje poziome, wierzący-wierzący. Jeśli dobrze staniemy na pierwszej nodze, to dostawienie drugiej nie będzie już problemem. Biblijna jedność to bycie w jedności w Nim i budowanie relacji z innymi wierzącymi, jedność, której fundamentem jest Boża miłość, a nie pseudo-fundamenty wymienione na początku.

Pozdrawiam serdecznie

Józef "prostaczek" Stoppel

 

Chcieć znaczy móc.

 Chcieć znaczy móc. "... czyńcie użytek ze swego zbawienia, w poczuciu czci i odpowiedzialności wobec Pana. Bóg to bowiem jest sprawcą ...