wtorek, 15 grudnia 2020

Kościół po pandemii - mądre czy głupie Panny?

Przypowieść o mądrych i głupich Pannach zapisana jest w Ewangelii Mateusza 25:1-13.

Przed chwilą słyszałem w radiu komunikat o awarii serwerów Google. Wielu użytkowników miało problemy z korzystaniem z usług takich jak Google Drive lub YouTube. Kilka dni temu podobną awarię miały serwery Facebooka. Moja wyobraźnia zaczęła pracować. Skoro rozporządzenie Premiera wystarczy, aby drzwi zborów zostały zamknięte, to dorzućmy do tego awarię mediów społecznościowych i ... nie ma zboru w przestrzeni publicznej. Nie musi to być awaria. Wystarczy, że zaczną wypełniać się słowa z Psalmu 2:

1  Czemuż to burzą się narody, A ludy myślą o próżnych rzeczach?

 2  Powstają królowie ziemscy I książęta zmawiają się społem Przeciw Panu i Pomazańcowi jego

3  Zerwijmy ich więzy i zrzućmy z siebie ich pęta!

Wyobrażam sobie, jak media społecznościowe mówią: "Mamy dość chrześcijan, kościoła i Boga w życiu publicznym (werset 3). Niech Bóg ograniczy się do budynku kościoła. Przestajemy przekazywać treści chrześcijańskie". 

Mam wrażenie, że już dziś wartości chrześcijańskie są dla tego świata "więzami" i "pętami", a zrzucenie ich jest tylko kwestią czasu. No i klapa, pozostaną budynki, ale one będą przecież zamknięte na mocy rozporządzenia. 

Co jakiś czas dochodzą do mnie głosy, abyśmy poczekali, wytrzymali, że wkrótce wszystko wróci do stanu sprzed pandemii. Czy tęsknicie za tym, aby kiedy epidemia się skończy wszystko wróciło do stanu sprzed niej? Ja powiem na to: NIE DAJ BOŻE! Dlaczego? Przecież pandemia pokazała, że kościół nie był przygotowany na taką sytuację. A co jeśli pandemia to tylko przygrywka, próbka czegoś znacznie gorszego? Czy Biblia nie ostrzega nas przed takim scenariuszem? Niektórzy zapewne machną ręką i powiedzą, że to zbyt pesymistyczna wizja. Nawet jeśli się spełni, to Bóg nas ochroni. I mają tu na myśli to, że Bóg ochroni kościół przed przeciwnościami, prześladowaniami i cierpieniem. Tylko, że Słowo Boże ... niczego takiego nie obiecuje, a obiecuje coś z gruntu przeciwnego.

Wróćmy do pandemii. "Głupie Panny" oparły się na tym, co już posiadają. Nie zakupiły nowego, świeżego zapasu oleju. Nie wyciągną one żadnych wniosków z obecnej sytuacji, postawią na przeczekanie i powrót do dawnego porządku. Tyle, że dawny porządek sprawia, że wystarczy bardzo niewiele, by kościół wyłączyć z gry: zamknąć kaplice, usunąć chrześcijaństwo z TV i mediów społecznościowych - i już! To da się zrobić w jeden dzień. Kto na poważnie bierze słowa zapisane w Objawieniu i eschatologicznych fragmentach Ewangelii nie będzie miał co do tego żadnych wątpliwości.

Co zrobią "Mądre Panny"? Zrobią wszystko, aby uniknąć sytuacji opisanej powyżej. Czy potrzeba do tego nowego objawienia i nowej strategii? Nie, wystarczy retrospekcja, spojrzenie wstecz na kościół, który bez kaplic, internetu i telewizji dynamicznie się rozwijał. Oczywiście nie sugeruję tu, aby pozbyć się kaplic i nie korzystać z mediów. To są wspaniałe narzędzia służące krzewieniu Ewangelii. Chodzi mi o to, aby kościół był przygotowany na sytuację, gdy narzędzia te zostaną mu odebrane. Każdy uważny czytelnik Dziejów Apostolskich zauważy, że kluczem do rozwoju ówczesnego kościoła (pomijam tu działanie Ducha Świętego jako rzecz oczywistą) były społeczności opierające się na małych grupach spotykających się w domach. Taki "system" znacznie utrudniał wrogom kościoła walkę z nim. Owszem, chrześcijanie byli więzieni, ginęli męczeńską śmiercią, ale na miejsce "namierzonej" i zlikwidowanej grupy pojawiało się kilka nowych. Takiego łańcucha nie da się rozerwać. 

Czy jest możliwe aż tak przeformatować kościół? Jest to możliwe, aczkolwiek bardzo trudne i wymaga wiele pracy. 

Po pierwsze i przede wszystkim - potrzebna jest zmiana mentalności. Teksańskie przysłowie mówi: "Łatwo jest przyprowadzić konia do wodopoju, ale bardzo trudno zmusić go, by się napił". Rzeczywiście łatwo jest głosić kazania i wykładać o roli i znaczeniu kościoła i społeczności. Znacznie trudniej jest sprawić, aby chrześcijanie czuli się cząstką kościoła, a przede wszystkim aby kościół był cząstką ich życia. W każdej społeczności są chyba ludzie, którzy doceniają i biorą udział w pracy małych grup. Są też tacy, dla których kościół to tylko niedzielne nabożeństwo i jest to ich świadomy wybór. Jest jednak wielu takich, których można zachęcić, przekonać i włączyć w tę pracę. 

Po drugie - uważam, że pilnym zadaniem dla zborów jest przygotowanie grupy osób, które będą mogły poprowadzić małe grupy.

Po trzecie - małe grupy powinny być wyposażone we wszystkie narzędzia potrzebne do spełniania swej roli, wliczając w to duszpasterstwo, Wieczerzę Pańską i Chrzest.

Małe grupy nie mogą jednak zastępować nabożeństwa, które jest, jak to określił kiedyś pastor Michał Hydzik, dachem, który przykrywa wszystko, co dzieje się wewnątrz. Stare przysłowie mówi: "jak pościelesz, tak się wyśpisz". To, jak kościół zda egzamin, gdy nadejdą kolejne kryzysy zależy w dużej mierze od tego, jak się na nie przygotuje już dziś

Pozdrawiam

Józef "prostaczek" Stoppel


Chcieć znaczy móc.

 Chcieć znaczy móc. "... czyńcie użytek ze swego zbawienia, w poczuciu czci i odpowiedzialności wobec Pana. Bóg to bowiem jest sprawcą ...