Taka jest teza, a ja spróbuję ją obalić. Albo raczej
pokazać, że narzekanie nie zawsze jest złe. Wszystko zależy od indywidualnego
przypadku, bo "niejednemu psu na imię Burek, a każdy jest inny". Mam
na myśli to, że słowo "narzekanie" ma wiele odcieni, zarówno
negatywnych, jak i pozytywnych i niedobrze jest, jeśli każdy z nich zostaje przekonwertowany na czerń. Zacznijmy więc od definicji. Mówi ona:
"narzekać to mówić o czymś z
niezadowoleniem" (Encyklopedia PWN). Wynika z tego, że ojciec
wypowiadający się z dezaprobatą o
wyczynie syna nie robi nic innego, jak właśnie narzeka. Marcin Luter narzekał na
patologię w ówczesnym kościele i do czego
to doprowadziło? Lekarz, który z niezadowoleniem wypowiada się o nałogach
pacjenta też narzeka.
A nie powinien narzekać, szczególnie lekarz. Powinien
raczej powiedzieć: pali Pan, ale nie ma się czym martwić - inni palą więcej i żyją. Ma Pan wysokie ciśnienie - oj tam, nie
narzekajmy, miliony ludzi z tym żyją. Niech Pan patrzy tylko na to, co zdrowe i
nie myśli o tym, co chore. Unikajmy narzekających lekarzy. Wybierajmy tych,
którzy nie narzekając powiedzą nam, że wszystko jest cacy, że po prostu
wszystko jest wspaniale, a będzie
jeszcze lepiej. A że za rok zje ciebie rak - ot, pech.
A ci narzekający
mechanicy? Koszmar. Jedziesz do takiego na kontrolę, aby upewnić się, że
wszystko jest ok, a on tylko narzeka. Że tu cieknie, a tam coś się urywa.
Zgroza. Wybierz mechanika, który nie będzie narzekał. Trudno, najwyżej za sto
kilometrów auto ci się rozpadnie. A te nasze żony, mężowie, dzieci, to są
dopiero narzekacze.
"Kochanie, nie podoba mi się, że brudne
rzeczy ciągle rozrzucasz po pokoju" - narzekają. Odpowiedź na takie coś
może być przecież tylko jedna - NIE NARZEKAJ! Bądź raczej wdzięczna Bogu, że
masz kogoś takiego jak ja!
"Tato, wczoraj byłeś dla mnie
niemiły" - NIE NARZEKAJ! Ciesz się raczej, że nie dostałaś w pysk. I w
ogóle dziękuj Bogu, że masz takiego dobrego ojca.
No właśnie.
Czy narzekanie rzeczywiście jest zaprzeczeniem bycia wdzięcznym? Czy kiedy mówię
żonie, że zupa jest przesolona, to znaczy, że nie jestem już Bogu za nią
wdzięczny? Albo jeśli dziecko zwraca mi na coś uwagę, czy to znaczy, że już
przestało Bogu za mnie dziękować? Czy
zatem przedstawienie narzekania jako przeciwności bycia wdzięcznym jest
poprawne? Moim zdaniem nie.
Papież
Franciszek napisał książkę p.t. "Zakaz Narzekania". Nie czytałem jej,
ale już sam tytuł brzmi złowrogo. Takie podejście grozi przysłowiowym
"wylaniem dziecka z kąpielą" i może skutkować zamknięciem ust nawet
wtedy, gdy powiedzenie czegoś jak najbardziej jest wskazane. No bo np. gdzie
byśmy byli, gdyby Marcin Luter z ust przyjaciół usłyszał tylko: "nie
narzekaj" i był temu posłuszny?
.
.
Narzekający
lekarz ma jeden cel - wyleczyć, a narzekający mechanik ma podobny cel -
naprawić. Co mi po lekarzu, który postawi diagnozę, a nie będzie chciał leczyć
lub po mechaniku, który zdiagnozuje usterkę, a nie będzie chciał jej naprawić? Nie chcę z takimi mieć do czynienia, takich "fachowców" zawsze będę unikał.
Dlatego zamierzam ... narzekać i zmieniać ...
... bo
(cytuję) "bo jest narzekanie, które kończy się na narzekaniu. To
narzekanie niczego nikomu nie daje. Męczy, postarza i psuje smak życia. Wszyscy
o tym wiemy. Ale jest narzekanie, które prowadzi do działania. A działanie
prowadzi do zmian. A zmiany sprawiają, że znika powód narzekania i wtedy można
się cieszyć z czegoś, a nie pomimo czegoś" - Martin Lechowicz. (genialny tekst, nieprawdaż?)
Chyba, że wokół mnie .... nie ma nic, co trzeba by zmienić. Wtedy jestem w błędzie i proszę, aby
ktoś mnie uświadomił.
Często słyszę, że Bóg nienawidzi narzekania. Ciekawa teza, szczególnie, jeśli skonfrontujemy ją np. z tymi wersetami:
(Hiob 1:17) "Dlatego też nie mogę dłużej powstrzymać ust swoich, będę mówił w utrapieniu mojego ducha, będę narzekał w goryczy mojej duszy" - szukałem miejsca, w którym Bóg pokazał swoją nienawiść wobec narzekania Hioba, bezskutecznie.
(Psalm 55:18) "Wieczorem, rano i w południe narzekać będę i jęczeć, I wysłucha głosu mojego" - Dawid, ten to dopiero potrafił ponarzekać. I znowu darmo szukać miejsca, w którym Bóg to neguje.
itd,itp.
A jakie ja powinienem mieć podejście do tych, którzy narzekają? Posłużę się biblijnym
przykładem. W pewnym zborze pewna grupa wierzących zaczęła "narzekać"
na inną grupę. Przełożeni zboru mieli dwa wyjścia. Prostsze i łatwiejsze było
takie:
- Nie
narzekajcie, bo to grzech! Bądźcie raczej wdzięczni za to, co macie.
Była też
inna opcja, znacznie trudniejsza, wymagająca pewnego wysiłku:
- Zbadać
powód narzekania, a jeśli okazałoby się ono podstawne - zrobić coś, aby ta
podstawa zniknęła.
Co zrobili
Apostołowie, którą opcję wybrali?
Zapraszam do
lektury: Dzieje Apostolskie 6:1-6
Józek
"narzekacz" Stoppel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz