niedziela, 9 maja 2021

Omdlewać ze strachu czy stać wyprostowanym z podniesioną głową?

 


„Ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat, bo moce niebios poruszą się. I wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze”. (Ewangelia Łukasza 21:26-28 BW)

Słowa te wypowiedział Pan Jezus, gdy opowiadał swoim uczniom o czasach poprzedzających Jego powtórne przyjście. Gdy przychodzą próby i doświadczenia chrześcijanin ma dwie opcje. Może omdlewać ze strachu lub wyprostować się i z podniesioną głową oczekiwać na rozwój wypadków. To, która opcja wygra zależy od tego, na jakim fundamencie buduje swoje życie. Jeśli fundament ten tworzą rzeczy oferowane przez świat, to z obawy przed ich utratą będzie omdlewał ze strachu. Strach przed utratą pracy/zdrowia/pozycji/majątku/dobrego standardu życia, strach przed próbami/ doświadczeniami/cierpieniem/prześladowaniami itp. będzie tak silny, że będzie go wręcz paraliżował. Jeśli zaś fundament będzie tworzony przez rzeczy wieczne, sięgające poza doczesność, to pomimo najgorszych i niesprzyjających okoliczności chrześcijanin będzie mógł stać wyprostowany z podniesioną głową. Myślę, że to samo można odnieść do kościoła.

Szadrach, Meszach i Abed-Nego

W trzecim rozdziale Księgi Daniela czytamy o tym, że król Nebukadnesar polecił sporządzić złoty posąg i na dany znak wszyscy jego podwładni zobowiązani byli oddać mu pokłon. Nieposłuszeństwo skutkowało śmiercią w rozpalonym piecu. Czytam o tym, że nakaz dotyczył też Żydów przebywających w niewoli. Nie wszyscy jednak byli mu posłuszni. Trzej mężczyźni, Szadrach, Meszach i Abed-Nego odmówili i powiedzieli królowi: „Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować, wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki, o królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu nie oddamy”.

„Na szczęście dziś nikt nie każe nam kłaniać się posągom” - powiesz?

Czy na pewno? Zastanówmy się czym był ten posąg, a raczej czym byłoby dla nich złożenie pokłonu?

„Nie będziesz miał innych bogów obok mnie. Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze i co jest na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym”.

(Księga Powtórzonego Prawa 5)

Ów posąg, któremu masz okazję się pokłonić może mieć różną postać. Między innymi może to być strach, o którym napisałem wcześniej. Strach przed karą, konsekwencjami, utratą pozycji społecznej, utratą prestiżu, wyśmianiem, prześladowaniami, cierpieniem, chorobą, śmiercią i wielu innymi rzeczami. Posąg stoi cały czas obok ciebie. Jeśli zdecydujesz się mu pokłonić, utracisz coś cennego. Niezależnie od tego jak wygląda na pewno stanie on pomiędzy Bogiem a tobą, pomiędzy Bożym planem dla twojego życia a jego realizacją - jeśli tylko mu się pokłonisz.

Piotr i Jan

W czwartym rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy o tym, jak Faryzeusze zabronili im zwiastowania o Jezusie. Jak Apostołowie zareagowali? „Skoro władza zabrania, to aby nie stracić szacunku i nie narazić się na szykany posłuchajmy jej. Przeciwstawienie się władzy postawiłoby przecież nas w złym świetle” - czy tak było? „Lecz Jan i Piotr odpowiedzieli na to: Zastanówcie się sami, tak wobec Boga: Czy należy słuchać was, czy raczej Boga?” (Dzieje Ap. 4 BW-P)

Tak bywało często, jest nadal i będzie, że władze wydawały/wydają/będą wydawać zarządzenia, które stają na przeszkodzie misji, jaką Bóg powierzył chrześcijanom/kościołowi. Zwykle jest tak, że nieprzestrzeganie tych zarządzeń będzie wiązało się z szykanami, karami itp.

Apostoł Paweł

Może się zdarzyć, że nakłanianie nas do pokłonu będzie miało bardziej subtelny charakter. W dwudziestym pierwszym rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy o Pawle, który wraz z towarzyszami, będąc w drodze do Jerozolimy, zatrzymuje się w Cezarei.

„A gdy przez dłuższy czas tam pozostawaliśmy, nadszedł z Judei pewien prorok, imieniem Agabus, i przyszedłszy do nas, wziął pas Pawła, związał sobie nogi i ręce i rzekł: To mówi Duch Święty: Męża, do którego ten pas należy, tak oto zwiążą Żydzi w Jerozolimie i wydadzą w ręce pogan. A gdy to usłyszeliśmy, prosiliśmy zarówno my, jak i miejscowi, aby nie szedł do Jerozolimy. Wtedy Paweł odrzekł: Co czynicie, płacząc i rozdzierając serce moje? Ja przecież gotów jestem nie tylko dać się związać, lecz i umrzeć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa. A gdy się nie dał nakłonić, daliśmy spokój i powiedzieliśmy: Niech się dzieje wola Pańska”. (Dzieje Apostolskie 21:10-14 BW).

Tutaj pokusa oddania pokłonu nie przychodzi ze strony władzy. Pojawia się ona od wewnątrz, od tych, od których raczej nie należało tego się spodziewać. Paweł ma jasno sprecyzowany plan, misję do wykonania, którą zlecił mu Bóg. Nagle dowiaduje się, że kontynuowanie jej zakończy się jego uwięzieniem. „Nie idź tam” – proszą współpracownicy i miejscowi wierzący - „zostaniesz pojmany i osądzony, a wiesz, jak okrutnie faryzeusze obchodzą się tymi, którzy głoszą Jezusa”. Czyż rady te nie brzmiały „rozsądnie”? Ale czy Paweł je przyjmie, czy też okaże się tak nierozważny i nieprzewidujący i je odrzuci? Nawet pewność tego, że zostanie uwięziony nie zatrzymała Pawła w wykonywaniu Bożej misji.

Zastanów się teraz droga Siostro/Bracie, drogi Kościele – jak często zatrzymują nas rzeczy o wiele, wiele lżejsze niż więzienie? Często paraliżuje nas strach przed znacznie niższym wymiarem kary: ktoś cię wyśmieje, ktoś popuka się w czoło, ktoś pomyśli, że byłeś godnym szacunku gościem, a okazałeś się oszołomem, boisz się, że dostaniesz mandat, a może narazisz się na zachorowanie (jak Epafrodyt na przykład).

Finał: Szadrach, Meszach i Abed-Nego

Mogli zginąć, ale Bóg okazał im łaskę i uratował. Dlaczego o nich właśnie czytamy? Czyż ich postawa nie wzbudza szacunku? Tak, to byli ludzie godni szacunku i zostali uczczeni nawet przez króla, który przywrócił ich do dawnej pozycji. Uszanował ich, bo się nie ugięli, a on zobaczył w tym rękę Boga.

Finał: Piotr i Jan

Któż z nas szanowałby Apostołów i ówczesnych chrześcijan, gdyby kłaniali się przy każdym karcącym kiwnięciu palcem ówczesnej władzy? Czyż nie szanujemy ich właśnie za to, że się nie ugięli, że ryzykując szykany/zdrowie/życie pełnili swoją misję?

Finał: Paweł

Pogdybajmy. Jak potoczyłyby się losy Pawła, gdyby przestraszył się i zawrócił? Czy zwróciliście uwagę jak Paweł definiował wybawienie? „Wiem bowiem, że przez modlitwę waszą i pomoc Ducha Jezusa Chrystusa wyjdzie mi to ku wybawieniu, według oczekiwania i nadziei mojej, że w niczym nie będę zawstydzony, lecz że przez śmiałe wystąpienie, jak zawsze, tak i teraz, uwielbiony będzie Chrystus w ciele moim, czy to przez życie, czy przez śmierć” - napisał do Filipian. Dla Pawła wybawieniem nie było uniknięcie uwięzienia, a nawet uniknięcie śmierci. Wybawieniem dla niego nie było wyrwanie z nieprzychylnych okoliczności, ale to, że w tych właśnie okolicznościach wytrwa, nie zostanie zawstydzony i śmiało będzie mówił o Jezusie, który w ten sposób zostanie uwielbiony – niezależnie od tego, czy skończy się to jego śmiercią czy uwolnieniem.

Finał: Droga Siostro/Bracie, drogi Kościele

Jak wiele powinno zmienić się w naszym sposobie myślenia, abyśmy w naszym pielgrzymowaniu podążali tak, jak opisani wyżej bohaterowie wiary? Przeciwności, które nas dotykają są tylko cieniem tego, czego doświadczali oni. Nie macie wrażenia, że sam tylko cień prześladowań powoduje, że chrześcijanie/kościół zaczynają omdlewać ze strachu, że strach ten zaczyna nas paraliżować? Piszę tu o kościele zachodnim, bo są miejsca na ziemi, gdzie kościół przechodzi przez doświadczenia, których my nie możemy sobie nawet wyobrazić. W tych doświadczeniach i cierpieniach wierzący nie cofają się, nie uginają, a wielu z nich płaci za to najwyższą cenę. Co jest przed nami, co spotka nas za rok, dwa? Optymiści uważają, że lada chwila wszystko wróci do starego porządku, że będzie tak jak dawniej, że Kościół chwilowo mdlejący pod ciężarem obostrzeń oprzytomnieje i stanie na nogi. Ale jakie to będą nogi? Z gliny czy z żelaza? Pokażą to kolejne doświadczenia i przeciwności, a jeśli ktoś uważa, że wkrótce będzie miło i błogo jak kiedyś, niech nadal trwa w błogiej nieświadomości.

Myślę, że to, czego obecnie doświadczamy jest swego rodzaju testem, taką „próbną maturą”, która ma pokazać, czy jesteśmy wystarczająco przygotowani na właściwy egzamin. Jak go zdamy? Będziemy omdlewać ze strachu czy stać wyprostowani z podniesionymi głowami?

Jesteśmy dobrze przygotowani?

Jesteś dobrze przygotowana/y/? - jeśli odpowiedź brzmi NIE, to czas wziąć się do pracy.

Pozdrawiam serdecznie
Józef "prostaczek" Stoppel


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcieć znaczy móc.

 Chcieć znaczy móc. "... czyńcie użytek ze swego zbawienia, w poczuciu czci i odpowiedzialności wobec Pana. Bóg to bowiem jest sprawcą ...