sobota, 28 marca 2020

Wykorzystaj kwarantannę - koronawirus - obraz pierwszy


Poza ogólnie znanymi szkodami, jakie pociąga za sobą pandemia koronawirusa (zdrowie, gospodarka itp.), może warto na to spojrzeć nieco z duchowego punktu widzenia. Pewien pastor zorganizował akcję "#niezmarnujkwarantanny", a inny stwierdził, że tragedią dla kościoła będzie, jeśli "przesiedzi" ten czas i kiedy epidemia się zakończy, jakby nigdy nic powróci do dawnego porządku, nie wyciągając żadnych wniosków.

Rozmyślam nad tym, co się dzieje i zadaję sobie pytania, co powinienem robić. Ktoś słusznie zauważył, że możemy tylko czekać. Ale czekanie może być bierne lub czynne. Nie chcę czekać biernie, więc na razie uruchamiam swoje szare komórki i szukam w Biblii odniesień, które mogą być wskazówkami, co powinienem zrobić/zmienić/zrewidować w swoim duchowym życiu. I pierwszy na horyzoncie pojawił się obraz z samego początku:

Pierwsza Księga Mojżeszowa 2: 1-3

"Tak zostały ukończone niebo i ziemia oraz cały ich zastęp. I ukończył Bóg w siódmym dniu dzieło swoje, które uczynił, i odpoczął dnia siódmego od wszelkiego dzieła, które uczynił. I pobłogosławił Bóg dzień siódmy, i poświęcił go, bo w nim odpoczął od wszelkiego dzieła swego, którego Bóg dokonał w stworzeniu".

Bóg stworzył człowieka szóstego dnia jako ukoronowanie całego stworzenia. Potem nastał dzień siódmy i Bóg odpoczął, a z Nim odpoczął człowiek. W zasadzie człowiek nie miał po czym odpoczywać, niemniej jednak pierwszy dzień życia człowieka był dniem odpoczynku opartym na tym, że Bóg już wszystko stworzył i człowiek w tym momencie nie ma nic do zrobienia.
Z tego wynika bardzo ważna duchowa zasada. Zanim Bóg powierzył człowiekowi pracę, tenże miał odpocząć z Nim. Boży porządek jest inny, niż nasz. My pracujemy, a potem odpoczywamy. U Boga musimy najpierw odpocząć w Nim, zanim podejmiemy pracę. Dawno, dawno temu Mirek Kulec powiedział kazanie pt. "Boże dziecko czy działacz?". Szło mniej więcej o to, że owszem, Boże dziecko będzie działać, ale "działacz" często zapomina o tym, że dla Boga ma być przede wszystkim Jego dzieckiem. Można całkowicie w tym działaniu się zatracić. Niby działasz dla Boga, ale tracisz z Nim kontakt, oddalasz się od Niego.

Co to ma wspólnego z koronawirusem?

Pewien mój przyjaciel słusznie zauważył, że wielu "działaczy" pozbawionych możliwości działania odchodzi od zmysłów. Nie wiedzą, co zrobić z rękami, gdzie się podziać, robią się nerwowi, zaczynają się konflikty w domu. Takie objawy mogą świadczyć o tym, że nastąpiła przemiana z Bożego dziecka w działacza.

Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy to wyjątkowa okazja, aby przyjrzeć się sobie – jestem Bożym dzieckiem czy działaczem? Dodam tu, że „działaczem” nie jest się tylko wtedy, gdy robi się coś szczególnego. „Działaczy” można zaszeregować do kilku grup (stopni):

- „Działacz” pierwszego stopnia chodzi na nabożeństwa w niedziele, a czasami także w tygodniu
- „Działacz” drugiego stopnia dorzuca do tego modlitwę przed posiłkiem i przeczytanie rozdziału Biblii przed snem
- „Działacz” trzeciego stopnia …….. itd.

Drabinka może być wysoka, ale UWAGA, nie jest ważne, na którym szczeblu stoisz – ważne, czy jesteś „działaczem” czy Bożym dzieckiem. 

Jak więc wygladają różnice (tak bardzo skrótowo)?

Działacz robi to, co robi, z rutyny/bo tak trzeba/z obowiązku/bo co inni powiedzą/bo sumienie tak każe/bo go nosi – po prostu MUSI coś robić itp. Dziecko ma inne motywacje. Pamiętam, gdy moje córki były małe, siadały mi na kolanach i opowiadały o swoich radościach/problemach/zwyczajnych sprawach. Raczej nie kierowały się motywami „działacza”. Nigdzie nie przeczytały, że tak trzeba/wypada. Były blisko mnie, obok i nasze rozmowy były naturalnym skutkiem tej bliskości. I tu powoli dochodzę do sedna. Czy wszystko to, co robię dla Boga jest skutkiem bliskości z Nim, czy też wypływa z motywacji „działacza”?

Jeszcze jedno. „Działacz” może co innego mówi, ale tak naprawdę robi to, co robi ze względu na ludzi. Potrzebuje ludzkiej akceptacji, uznania. Rani go, kiedy jego działania nie są docenione. Boże dziecko nie ma takich problemów. Jego działania wypływają z bliskości z Ojcem i relacją z Nim, a reakcje Ojca są najważniejsze. Co smuci Ojca, a co sprawia Jemu radość? – oto, o czym myśli dziecko Boże. I jeśli ktoś wytrąci mu z ręki możliwości działania, to nie będzie tragedii, bo dla Bożego dziecka „… szczęściem jest być blisko Boga." (Psalm 73,28)

Zasady „odpoczywania w Bogu” nauczyłem się dawno temu, lecz przyznam, że ostatnimi czasy troszkę zapomniałem o niej. Wykorzystując czas kwarantanny (od działań) przypomniałem ją sobie i poczułem wielkie pragnienie, aby do niej powrócić.

I dodam coś, co może zabrzmi kontrowersyjnie – uważam, że o wiele łatwiej jest oddać się działalności niż dbać o bliską, intymną relację z Ojcem. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, aby dbać o „jedno lub drugie”, ale o „jedno i drugie” pamiętając, że odpoczywanie w Bogu powinno być fundamentem wszelkich naszych działań.

Pozdrawiam serdecznie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcieć znaczy móc.

 Chcieć znaczy móc. "... czyńcie użytek ze swego zbawienia, w poczuciu czci i odpowiedzialności wobec Pana. Bóg to bowiem jest sprawcą ...